Jasna strona Walentynek/ Bright side of Valentine's Day

Wolałabym pisać o Tłustym Czwartku...bo pączki są takie przewidywalne, podobne do siebie i nieskomplikowane. Ale słowo się rzekło i będzie o jasnej stronie ale z odrobiną cienia.

Każdy z nas nosi w sobie historię Wielkiej Miłości.
Nie wszystkie kończą się happy endem, może to ilepiej. Dłużej i barwniej pamiętamy brak spełnienia.

Pamiętacie swoją pierwszą miłość? Niewinne spojrzenia, uśmiechy, pierwsza wymiana zdań...A pierwszy pocałunek? Wszystko pierwsze wydaje się bardziej słodkie. Tak jak pączki. Pierwszy smakuje najbardziej ale nie koniecznie najlepiej.

Zakochanie to motyle, spojrzenia, oczekiwanie.

Miłość to codzienność. Każdego dnia oboje budujecie swój własny domek. On kładzie cegły, ty zaprawę. Kiedy zabraknie jednego z elementów...cóż. Domek się rozsypie. Nie pomoże noszenie zaprawy wiadrami kiedy cegieł brak.


We all carry inside us the history of Great Love.
Some have a happy end, others not, which is good. We remember this lack of fulfillment longer and stronger.

Do you remember your first love? Innocent looks, smiles and first words spoken...What about the first kiss? All first things are sweeter. Like doughnuts. The first one tastes the most but it might not be the best.

Falling in love - butterflies, catching glimpses and all those expectations.

Love is a more everyday life. Every day you build together your own house. He puts bricks, you mortar. When one of this elements mises...well the house collapses. If you carry more and more buckets with mortar you can't expect a full house without bricks.















Komentarze

Popularne posty